by

tak naprawdę zapomniałam o wielu rzeczach napisać! kolejne oczyszczanie, pomysły na badania (ostatnio nie mam się najlepiej i podejrzewam, że coś zaczęło mocno szwankować. do sprawdzenia. tylko się nie śmiejcie z moich sposobów...), ćwiczenia na astro-maszynie (dla ruskich kosmonautów!), do tego ukłucie zazdrości, kiedy widzę, jak mój chłopaczendo pakuje na siłce (skąd takiej szybkie efekty, eeeej). no i nie umiem się podciągnąć.

czytam sobie men's health, na dworcu kupiłam przeceniony women's, ale jak na razie nic nowego nie przeczytałam. hmmmphm. ale do rzeczy.


rano zjadam owsianki - i tu nowość - z płatkami jaglanymi. są nieco trocinowe, ale dodają słodyczy. polecam ze względów zdrowotnych. cieszę się jak głupia z lipca, bo: jagody, maliny, reszta truskawek, czereśnie, borówki. nie wiemy, co zrobić z tymi wszystkimi porzeczkami. do tego smuti zielony standard oraz wieczorny szejk menshelta: jabłko, kefir, banan, co tam jeszcze było? cytryna na pewno. (ps. ta książka jest TAK DOBRA jak maliny).


czas na gościa specjalnego! olej z korzenia z łopianu z ziołami. sztos, mówię wam. w ciągu tygodnia smarowania się nim tylko na noc moja buzia zrobiła się bardzo ładna i spokojna. oczywiście nadal coś tam się dzieje, toksyny wychodzą, stres robi swoje, wiadomo. ale: 4real. gdzie to kupić? NIE WIEM. poszukam. albo dostanę paczusię z krk. w każdym razie można go używać do twarzy, ciała, włosów. nie ma żadnego specyficznego zapachu, po prostu olej. producentem jest firma nami, kraj pochodzenia: rosja. ów ekstrakt olejowy z korzenia łopianu ma w dodatku zioła: uczepu trójlistkowego, pokrzywy, omanu, podbiału i skrzypu polnego. przypomina mi się mój dziadek zbierający chwasty. olej odżywia i wzmacnia cebulki, działa korzystnie przy wszelkich suchościach, regeneruje (również rzęsy). zapobiega starzeniu się skóry. wzmacnia wszystko. znalazłam go teraz w necie - jeśli nie będzie w zielarni, zamawiam hurtowo!