by

gorąco. nie, nie narzekam, bo naprawdę podoba mi się ta temperatura, roznegliżowane dziewczyny w mieście, działające fontanny i wymówka, że mogę sobie kupować soki i lody (ale dzisiaj zostałam sromotnie oszukana, szpanerski lód na patyku za 7 złotych wcale nie był smaczny). jest tylko jeden problem, no: trzy. jeden jest taki, że nie używam filtrów. drugi - nie mam wygodnych sandałków i ledwo chodzę. trzeci. moja cera daje się we znaki.


jep, ten blog będzie wciąż o tym samym. co za los. podejrzewam, że gdybym znów zaczęła stosować ocm, to wszystko by wróciło do stanu na 4+, ale błagam, komu by się chciało w takie ciepłe, letnie wieczory? kiedy tyle jest do zrobienia... tak więc zadowalam się kupnymi kosmetykami. oczywiście nie jakieś randomowe: w nowej paczce dwa łupy, antyoksydacyjny, nawilżający tonik planeta organica oraz krem pod oczy baikal herbals. wcale nie jestem rusofilką...

otóż wmówiłam sobie, że się starzeję (w zasadzie wiem, że nie i że licealistki wyglądają czasem poważniej ode mnie), i jakoś tak bardzo chciałam mieć w łazience coś anti-ageing. no i bach. tonik pachnie ściółką, co uwielbiam. skład: najfajniejszy stuff to ekstrakt różeńca górskiego i ekstrakt irysa florentyńskiego. ma oczyszczać (sama nie wiem...) i przyspieszać proces regeneracji (aj hołp soł). na razie tylko parę dni, ale lubię go używać i wydaje mi się, że jest w porząsiu.

krem pod oczy... hm. odkąd go stosuję, w ogóle zauważam, że mam tu jakieś problemy. wcześniej ich po prostu nie było... ale to może kwestia tego, że zaczęłam używać olejku do mycia pharmaceris, bo skończył mi się ten z biochemii urody. to krem-żel chłodzący (nie odczułam tego efektu), ma eliminować oznaki zmęczenia (ha ha ha, z mojej twarzy? niewykonalne), pozwala skutecznie usuwać cienie i obrzęki (pffff....), odżywiać i regenerować skórę wokół oczu. może chociaż to. OKEJ, właśnie doczytałam, że dla lepszego efektu powinno trzymać się go w lodówce - no dobra, zobaczymy jutro rano, ale co to za sztuka chłodzić sobie powieki czymś, co stało całą noc w lodówce? eee. ale na pocieszenie piękne nazwy ziół bajkalskich: śnieżyczka kamczatska, zimoziół północny, perełkowiec japoński...