by

guten abend! było wspaniale. w berlinie można być weganinem po taniości. problemem mogą być słodkie bułki krzyczące w każdym u-bahnowym tureckim kiosku. jadłam pyszne rzeczy (wietnamskie golden curry, przepyszny falafel, koreański bim bi bap), wytańczyłam się do techno prima sort, byłam na grillu na dachu kamienicy i leżałam na trawie w parku. kilometrów po mieście i muzeach nie liczę.


pułapki czyhające na mnie w berlinie są oczywiste. ożywiłam się. teraz trzeba jakoś przetransportować to w życie codzienne. małe wstrząsy po powrocie, ale trzymam się pamiątek, które przywiozłam z veganz.


co teraz? spać. brać kąpiel. czytać kolejny przewodnik.