by

trochę się narobiło! przeszłam od domu do wisły (16 kilometrów), a w międzyczasie kupiłam bilety do berlina (powinnam się właśnie pakować) i jeszcze jedne... daleko. tak więc torba ciągle pusta, pranie się robi, ale dobry film się sam nie obejrzy! w święta raczej się pilnowałam, myślę, że będzie dobrze. tym bardziej, skoro dziś poszłam i na pilates, i na jogę... zajęcia dla początkujących, a był niezły wycisk! tego mi brakowało.


zjadłam swój barszcz, swój pasztet, swoje ciasto. całkiem spoko. nie mogę powiedzieć, że niezdrowo. powiem wam tyle: dobrze czasem odziadzieć. zrobić coś ot tak. jechać. no to pa!