by

są takie dni, że mogą pomóc jedynie delfiny. wczoraj wieczorem marzyłam o delfinoterapii. kto zrzuci się na mój wyjazd na krym?

w każdym razie: ćwiczę się w postawie przyszłościowej (o taka podpowiedź), zamiast pogrążyć się w słodyczowym nałogu, robię sobie zielone szejki do pracy (trochę się obawiam, że zanim je wypijam, tracą większość swoich właściwości. jak to jest?)

w dodatku, tak na marginesie nowotworowych spraw:



trzeba się uczyć, bardziej wierzyć swojej intuicji.