by

niektórzy mają tak, że w najbardziej stresujących momentach, z mnóstwem obowiązków na wczoraj, są najlepiej zorganizowani. chyba do nich nie należę - jestem po prostu zmęczona i jedyne, o czym myślę, to sen, kąpiele, czytanie książek pod pierzyną. kąpiele raczej odpadają, bo łazienka to obecnie najzimniejsze pomieszczenie w moim domu. ale trzeba o siebie zadbać, prawda?


oto, co przyszło z biochemii urody! bardzo się cieszę na takie małe zmiany. co ciekawe, okazuje się, że nawet bardzo sucha skóra (jak moja), nie potrzebuje tych wszystkich kremów na dzień, na noc, pod oczy... aktualnie, w najgorsze mrozy, używam jedynie serum winogronowego (o, pardon: eliksiru winogronowego DNA!) oraz - nie bijcie - podkładu z cliniqua. może latem przekonam się do kolorowych kosmetyków eko, na razie zależy mi na tym, żeby nie mieć czerwonego ryja.

moje łakocie: masło kakaowe eko, które jest w tak zbitej formie, że trudno coś z tym zrobić (chyba, że zostawię na kaloryferze - rozpuszczone wmasowuję w łydki, kolana i łokcie, pachnie pysznie, działa jak emolient, co dla mojej hiperwrażliwej skóry jest jak znalazł). wspomniany eliksir składa się z np. resweratrolu (uwaga, cytat! jest wynikiem wieloletnich badań francuskich chemików, powstał w wyniku ekstrakcji z winorośli winnej pochodzącej z ekskluzywnych upraw w rejonie bordeaux we francji. luksusik, hehe), z komórek macierzystych z róży alpejskiej (nie pytajcie), kwasu hialuronowego i witaminki C. przeznaczony jest niby dla cery dojrzałej, ale takie bogate serum sprawdza się teraz na piąteczkę. olej tamanu eko... no nie pachnie najładniej, wiecie? następnym razem skuszę się na monoi. ten taman to coś jak jabłka, tylko że z polinezji. właściwości ma mnóstwo, ale ja oczekuję, że pomoże pozbyć się paru blizn oraz zadziała przeciwzapalnie. stosuję punktowo na noc, czasem wcieram w dłonie, ale mało co im pomaga... zamówiłam również zestaw do stworzenia toniku z kwasem BHA 2% - o tym później.

jest trochę lepiej. oczyszczające nasionka najwidoczniej działają. czekam na -20 stopni, mój dzisiejszy wieczór ratuje kakao na bazie mleka migdałowego. poszukuję studiów dietetycznych, ale chyba zadowolę się kursem... 

używacie takich dziwadeł? czy są jakieś kremy z drogerii, które nie robią krzywdy?