by

może zróbmy tak: będę pisać o samych błędach. nie chce mi się pisać codziennie, że jadłam kaszę z warzywami. fajne jest to, że na prezentacjach, wigiliach itp. potrafię powstrzymać się od ciastek i chlebusia. oczywiście gorzej będzie na mityngach familijnych, ale co tam. dzisiejsze potknięcia: alkohol (maciupko! symbolicznie wręcz! w ogóle pomyślałam, żeby zmodyfikować zasady. jedna miarka alkoholu na jedno spotkanie towarzyskie. sounds good) oraz... no właśnie? chyba za dużo jem czekolady. gorzkiej, to prawda, ale chyba jednak za dużo. może mam niedobór magnezu, hie hie hie. no nie wiem. jest ok. nawet się wyspałam, bo z wielką niefrasobliwością stwierdziłam, że DZIŚ WENY MIEĆ NIE BĘDĘ, zresztą spanie jest tak dobre. kierunek: wanna.

aaa i wczoraj byliśmy w tym pierwszym rzędzie, bezglutenowy lancz bardzo w porządku, ale podobno zrobiłabym lepsze. miejsce do polecania. czystek już mi nie smakuje :<