by

pozbywam się książek, które niewiele dla mnie znaczą. niektóre, mimo, że są dziwne, zostawiam sobie na pamiątkę. może to mojego dziadka, może mojej mamy. książki z gatunku wtf. na pierwszy rzut: poradnik siostry anny - metody samoleczenia. dajesz!


podchodzę do tego z otwartą głową. jest trochę śmiechu, trochę ciekawych informacji i zabawnych zdjęć (zobaczcie sami - rozblokowanie zmęczenia <3 ). zainteresował mnie fragment o nerwicach (wg. siostry anny na nerwice cierpi w polsce 20-25% ludności!), aby system nerwowy działał należycie, potrzebuje do regeneracji witamin z rodziny B. niestety - ten, kto ma poważniejsze kłopoty z nerwami, powinien poddać się leczeniu. (he he he).


są też przepiski, np. na antybiotyk naturalny. 2 cebule, 4 ząbki czosnku, 2 łyżki stołowe cukru - wszystko gotować półtorej godziny, otrzymany sok pijemy przez 3 dni. jesteśmy zdrowi. (w zasadzie powinnam spróbować).

fun fact: na anemię polecane jest następujące spożywanie jabłek: 6-8 jabłek przekłuć sześcioma GWOŹDZIAMI. pozostawić przez dobę. zjeść jabłko zasilane żelazem. eeee? z kolei kąpiel w poszatkowanej kapuście pomoże reumatykom. 

ważna jest ciężka praca, dzięki której mamy pod dostatkiem żółci do trawienia oraz unikamy zaparcia. 


z książki na pewno wykorzystam przepis na zielony napój z liści mniszka. ma wzmacniać, witaminizować i poprawiać cerę (jest coraz lepiej). z resztą siostra anna napisała, że dla ładnej cery należy unikać spożywania pełnego mleka i białego sera. można także pić drożdże (to od poniedziałku - klasyk!)

właściwa przemiana materii? przed posiłkiem należy odprężyć się, jeść przy stole, podczas posiłku zachować pogodę ducha. na pewno jeszcze doczytam o wykluczających się pokarmach.

na koniec porada dla każdego: trzeba hartować się, walczyć codziennie z jakąś trudnością, od najmniejszego dziecka do śmierci będą efekty. istnieje wiele różnych hałasów, ale tylko jedna cisza.