by

ze mną chyba tak często - marudzę, że nie wychodzi, a w sumie jest okej. owe babeczki nie powalają, ale są w sam raz na niedzielne śniadanie. zakład, że z masłem orzechowym albo powidłami są pyszka.

przepis na - uwaga - róże jaglane z daktylami i bananami wzięłam z numeru e!stilo na styczeń/luty. a mam ten magazyn dlatego, że znalazł się w nim mój wywiad z siostrą małgorzatą chmielewską. tak w ramach wychodzenia ze strefy komfortu. coś jest i mówię sobie, że można być dumną. a że te babeczki nieco nęciły, w dodatku mam foremki w kształcie róż (skąd, to inna historia)...


wykonanie to po raz kolejny przykład mojej kuchennej brawury (hehe). na razie według przepisu: gotujemy około pół szklanki kaszy jaglanej. w międzyczasie mieszamy ze sobą: szklankę mąki orkiszowej + pół szklanki mielonych migdałów (biedaopcja: rozwaliłam młotkiem orzechy włoskie) + łyżeczkę proszku do pieczenia + łyżeczkę sody oczyszczonej + cynamon, kurkumę. kroimy w kostkę banana (sztuk 1) i daktyle (sztuk 8). i teraz zabawa z jajkami: 2 jajka oddzielić, żółtka utrzeć z 3 łyżkami syropu z agawy. do tego dodać mieszankę mąkową i owocki, i jeszcze oliwę z oliwek (tak pół szklanki) i jeszcze maślankę (szklanka), a na koniec ugotowaną kaszę jaglaną. to wszystko razem miksujemy na gładką masę (nie udało mi się za bardzo, co wcale nie przeszkadza). białka z odrobiną soli morskiej ubić na sztywno (ewidentnie mi to nie wyszło). delikatnie mieszamy i wrzucamy do piekarnika (oczywiście już w tych foremkach) na 20-25 minut w 180 stopniach. otóż ja trzymałam o wiele, wiele dłużej. jemy rano, popijając kawą zbożową. jest okej, dobra niedziela.