cześć. sprawa jest taka, że ja już wiem WSZYSTKO. już wystarczy. postanowienia są raczej kierunkiem, ograniczam alkohol, mam roczną (!) umowę na jogę. wiem, co mam robić i nie ma sensu powtarzać bilansu codziennego. nie mam czasu na takie dyrdymały! a jeśli maciuś i martynia (NIEOBECNI) ogarną swoje blogaski, to owszem, przemyślę. na razie nie pozostaje mi nic innego jak życzenie: ogarnijcie ten rok dobrze! serwus!

tak, tak, wiadomiks. ale jest ok: tylko jedno piwko u martyni! i ryba, i sałatka (z serem pleśniowym, ale DOBRA), i w ogóle na piątkę z minusem, bo wafle. może od jutra już joga? sprawdzimy, jak wstaniemy, my, mitek. w oczekiwaniu na nowy kalendarz (którego jeszcze nie mam) myślę o minionym roku. tak dużo się działo, a mam wrażenie, że dopiero co...

zamieszkałam z chłopcem, często jeździłam do kuzynów. parę razy rzucałam gluten i nabiał, haha. ścięłam włosy. chodziłam na jogę, cross fit, taniec. przeżyłam duże zmiany w pracy i domu. założyłam własną firmę. byłam w berlinie, izraelu, rzymie, barcelonie, na offie i w mikołajkach. i warsztatach pisania. cieszę się z tego, kim się staję. mam już parę pomysłów na 2015: będzie jeszcze lepiej!

no to jeszcze winko dzisiaj. 

zjebawszy, piszę dzisiaj. popełnione błędy są dwa: randka przeobraziła się w glutenowe szaleństwo, bo chociaż w tej nowej wege pizzerii na poznańskiej jest ciasto bezglutenowe, to akurat na tym spędzie NIE. a że byłam bardzo głodna, to wiadomix. później, hehe, jak to randka, czyli POPKORN W KINIE. co jest całkiem cudowne. a wczoraj... alkohol. na pewno nie była to jedna jednostka. trudno. to i tak już koniec roku, a więcej pijatyk nie przewiduję. zresztą, było co opijać!

kasza jaglana z kiwi na śniadanie. może przygotuję gar gryczanej z burakami - na wszelki wypadek, o.

może zróbmy tak: będę pisać o samych błędach. nie chce mi się pisać codziennie, że jadłam kaszę z warzywami. fajne jest to, że na prezentacjach, wigiliach itp. potrafię powstrzymać się od ciastek i chlebusia. oczywiście gorzej będzie na mityngach familijnych, ale co tam. dzisiejsze potknięcia: alkohol (maciupko! symbolicznie wręcz! w ogóle pomyślałam, żeby zmodyfikować zasady. jedna miarka alkoholu na jedno spotkanie towarzyskie. sounds good) oraz... no właśnie? chyba za dużo jem czekolady. gorzkiej, to prawda, ale chyba jednak za dużo. może mam niedobór magnezu, hie hie hie. no nie wiem. jest ok. nawet się wyspałam, bo z wielką niefrasobliwością stwierdziłam, że DZIŚ WENY MIEĆ NIE BĘDĘ, zresztą spanie jest tak dobre. kierunek: wanna.

aaa i wczoraj byliśmy w tym pierwszym rzędzie, bezglutenowy lancz bardzo w porządku, ale podobno zrobiłabym lepsze. miejsce do polecania. czystek już mi nie smakuje :< 

najlepsze są początki, kiedy jestem po prostu zajarana zdrowiem. jem kaszę, kaszę, kaszę oraz ryż i warzywa. piję czystek drugi dzień. do tego w józefowskim eko-sklepiku nareszcie można płacić kartą, więc poczułam się bogiem. awokado! surowe kakao! chleb z ziaren! eko-kiwi! tak więc od jutra wracamy do chlubnej tradycji zielonych soków. żebym jeszcze nie odsmażała jedzenia z wczoraj... aaaale ok. na ryj kładę olej kokosowy, śpię w innym pokoju, jest lepiej, pamiętam sny.

powoli zaczynam myśleć o przyszłym roku. nie są to postanowienia, raczej - kierunek. wskazówki. dzięki takiej metodzie całkiem sporo udało mi się osiągnąć w 2014, polecam. łatwiej się skoncentrować. trochę tego jest, ale nie mam zamiaru się przemęczać: byleby nie skarleć.

dzisiaj dojadałam curry, było też awokado na waflach (a na rumiku się przechwalam dietetyczną wiedzą, że to zło), jabłko (znowu zapomniałam zjeść pestek), kawa (!), ZERO PAPIEROSKÓW, a bardzo miałam ochotę. tak więc: jea! spoczko. o jutro się nie martwię, mam zapas jedzenia i, uwaga, idę na RANDKĘ, może wreszcie odwiedzę tę bezglutenową kawiarnię w teatrze powszechnym, skoro tam właśnie idziemy.

no dobra, cholera, nie robię już zdjęć na insta, to i tutaj będzie nudno. ale dla poprawności i OBIECAŁAM, więc: dzisiaj całkiem nieźle, wczorajsze curry (jogurt...? dobra, to ostatnia rzecz), jaglanka, ryż. i FRYTECZKI. zrobił je saturczak, więc były super. do sportów zaliczam chodzenie po stadionie w poszukiwaniu spódnicy idealnej (checked). z dobrych sprawek mam coś, co będzie mi przypominało o HARMONII. znowu piszę dziennik. znowu dbam. tak, tak, tak. a czystek całkiem smaczny. plus przeprowadziłam się z najgorszego pokoju w domu. będzie mi się lepiej spało, to pewne.

Powered by Blogger.