by mitek
halo! tak, tak, każdy zajęty swoimi porządkami, nie gotuję nic nowego (mam przepis na mega-zdrowe-brownie, ale nie mam kiedy zrobić. no i pewnie wsunęłabym całą blachę sama), dni są niebezpiecznie podobne do siebie, a głowa płata mi figle. w sumie nie jest mi do śmiechu, co ważne: radzę sobie.
a co najważniejsze: widocznie dobrze sobie poradziłam. wypadałoby napisać szybkie poleconko. kto zna korzeń żywokostu łapa w górę! oczywiście ja podebrałam alinie. cizia wie, co mówi. ja nie kombinuję z olejkami, wywarami i spirytusami, tylko robię tak: łyżkę owej roślinki (to suszone jest) zalewam wrzątkiem. zostawiam na godzinę, więcej, aż się porządnie zaparzy i wychłodzi. a później... używam jako tonik. ważna sprawa: trzeba trzymać w lodówce, bo szybko się psuje (i znowu pojawia się problem natury organoleptycznej: obiecuję sobie, że następnym razem inwestuję w pięknie pachnącą wodę różaną).
polecam wszystkim, którzy mają nader reaktywny ryj. piąteczka! żywokost łagodzi, regeneruje i uspokaja (mam ochotę się w tym wykąpać, skoro tak). wyrównuje koloryt skóry, pomaga przy atopii. nie piłam, nie wiem, jak smakuje, ale na pewno działa dobrze.
dobra.. gdzie to dostane?? ;]
ReplyDeletezielarnia <3 ale w aptece też może być!
Delete